Przed wschodem słońca jesteśmy na granicy z Tanzanią. Czekamy do 6:00 rano na otwarcie granicy. Po raz pierwszy musimy przestawić zegarki, ponieważ w Tanzanii, Kenii i Etiopii jest godzina później niż w RPA, Zimbabwe, Zambii jak i Polsce. Wypełniamy formularze, płacimy za wizę i już jesteśmy w Tanzanii.
Autobus jedzie do byłej stolicy (Dar es Salaam), ale my wysiadamy niedaleko za granicą, w Mbeyi. Chcemy tu zobaczyć Ngozi Crater Lake. Wymieniamy pieniądze, znajdujemy hotel i kupujemy na jutro bilety do Dar es Salaam (dwa razy taniej niż Scandinavia). Następnie dowiadujemy się jak dojechać do Ngozi Crater Lake. Proponują nam wycieczkę z przewodnikiem za 15$/os. Targujemy się do 15$/2 os. Jest to bardzo dobra cena, bo mamy wliczony koszt przejazdu i opłatę wejściową. Najpierw jedziemy minibusem, później idziemy kilka kilometrów po płaskim. Nasz przewodnik, Peter, jest bardzo miły. Czas nam biegnie dużo szybciej rozmawiając z nim o różnicach w życiu w Afryce i Europie. Na końcu wdrapujemy się 900m w gorę na szczyt Ngozi Crater Lake. Jesteśmy na wysokości 2690m, w dole mamy jezioro w miejscu wygasłego wulkanu. Idę z Peterem nad brzeg jeziora. Jest to 200 m prawie pionowego zejścia w dół. Nie dziwię się, że większość ludzi nie schodzi w dół. Cała wycieczka w dwie strony zajmuje nam około 7h. Bez Petera byśmy tam nie trafili, bo są nieoznakowane miejsca, w które należy skręcić. W Mbeyi jesteśmy już po zmroku. Peter mówi, że pierwszy raz wybrał się tak późno (po południu) do Ngozi, ale jest pod wrażeniem naszego dobrego tempa. Peter pokazuje nam restaurację, w której zjadamy obiado-kolację (duży hamburger i specjalnie przygotowany dla nas omlet za 3$). Wypełniamy jeszcze książkę (po polsku) z wpisami turystów o wycieczkach organizowanych przez firmę Petera. Tak się kończy nasz pierwszy, bardzo udany dzień w Tanzanii.
Zauważamy, że ceny jedzenia i hoteli w Tanzanii są znacznie niższe w porównaniu do poprzednich krajów. Ludzie są bardzo mili, nawet Ci, którzy chcą na nas zarobić nie są tacy natarczywi. Jedyny problem, że począwszy od Tanzanii dużo ludzie nie zna języka angielskiego, bo w Tanzanii i Kenii mówi się w swahili.