Z samego rana idziemy na promenadę (Beachfront). Surferzy wstali przed nami i wykorzystując dobre warunki (wysokie fale) już surfują. Rybacy łowią ryby a kilka osób tworzy na plaży wielkie figury z piasku. Mają oni nadzieję, że turyści docenią ich wysiłki i nagrodzą ich monetami. Jest to dla nich praca, ponieważ zaczynają oni od poprawiania wczorajszych figur, zniszczonych w dużym stopniu podczas nocy przez wodę i wiatr.
Przed południem jesteśmy w wypożyczalni samochodów (Budget). Samochód zarezerwowaliśmy sobie kilka dni temu przez internet i nic tańszego wczoraj nie udało nam się znaleźć. Przy wejściu od razu słyszymy "welcome Mr. Skibinski". Skąd oni wiedzieli, że to my? Wydaje mi się, że większość samochodów wypożyczają tu biali, zarówno miejscowi jak i turyści. Chyba musimy wyglądać na Europejczyków, chociaż z drugiej strony wiele razy mylono nas z miejscowymi.
W RPA jeździ się po lewej stronie (jak w Anglii). Nigdy nie jeździłem samochodem z kierownicą po prawej stronie, więc trzeba się nauczyć. Dodatkowo wypożyczyliśmy jeden z najtańszych samochodów (Toyota Tazz), który nie ma wspomagania kierownicy. Prowadzenie samochodu nie jest aż takie trudne, oczywiście najtrudniejsze są początki. Największy problem nie jest ze zmianą biegów ale z kierunkowskazami, które są zamienione z wycieraczkami. Próbując włączyć kierunkowskazy włączają mi się wycieraczki :) Dobrze, że pedałów hamulca i gazu nie zamienili miejscami.
Około południa opuszczamy Durban i jedziemy do Howick, oglądać 95m wodospad. Dalej udajemy się do środkowej części Drakensbergu, a dokładnie do Giants Castle NP. Dojeżdżamy przed zachodem słońca. Widoki są rewelacyjne: dookoła góry a w dolinie jest łąka, na której pasą się konie. Następnie jedziemy do Bergville (hostel z przewodnika "Coast to coast"), w północnej części Drakensbergu.