Wcześnie rano jesteśmy w Port Elizabeth. Kilkanaście minut później siedzimy już w następnym autobusie (Greyhound) do Umtaty. Autobusy są tu bardzo ekskluzywne, jest steward/stewardesa, który roznosi zimne i ciepłe napoje oraz ciasteczka. Dodatkowo w telewizorze lecą filmy a na noc dostajemy koce do przykrycia (jak w samolocie). W East London mamy 30 min przystanek, w którym zmienia się kierowca i steward. Wykorzystujemy ten czas, aby pójść na plaże i zrobić kilka zdjęć. W Umtacie jesteśmy po 14:00 i czekamy na minibusa, który zabierze nas do Coffee Bay. Około 16:00 wyjeżdżamy do Coffee Bay. Po drodze widzimy setki małych, okrągłych, zielonych domków, przykrytych strzechą w kształcie stożka. Bardzo ciekawe, że w tym bogatym kraju są ludzie mieszkający w tak prymitywnych warunkach. Szkoda, że ci ludzie chodzą w normalnych ubraniach, w europejskim stylu (np. dżinsy). Do Coffee Bay dojeżdżamy przed zachodem słońca. Szybko znajdujemy hotel i idziemy na spacer na plażę na zachód słońca. Oglądamy w telewizji prognozę pogody, Cape Town 15 stopni (5 w nocy), Durban (blisko Coffee Bay) 30 stopni (20 w nocy). Oba miasta są nad oceanem, tylko że pierwsze nad Atlantykiem a drugie nad Indyjskim. I rzeczywiście w Coffee Bay jest dużo cieplej niż w Cape Town, niezła temperatura jak na zimę :) (w telewizji reklamują filmy, które Cię rozgrzeją w te zimowe wieczory).