Nad ranem przyjechaliśmy do Nairobi. Wszyscy nas ostrzegali przed zamieszkami z okazji saba saba (czyli siedem siedem w j. Swahili). To święto związane z wprowadzeniem systemy wielopartyjnego w Kenii. Od tej pory jest to okazja dla opozycji, by urządzać strajki. Na szczęście rano nie ma jeszcze protestantów. Wypłacamy pieniądze z bankomatu. Kupujemy zestaw startowy w największej sieci komórkowej Safaricom i robimy zakupy. Dość szybko udaje nam się też odnaleźć postój matatu do Meru. Kontaktujemy się z Izą i Judytą, z którą będziemy na wolontariacie i udajemy się w dalszą podróż. Jesteśmy zaskoczeni, że nikt nie chce od nas wyłudzić pieniędzy za przewóz bagażu w matatu i nie ma osobnego kasjera. Pieniądze za przewóz kierowca zbiera przed odjazdem. Droga nam się trochę dłuży, ale ok. 14:30 dojeżdżamy na miejsce. W Mitunguu spędzimy prawie dwa miesiące na wolontariacie.