Rano mamy piękną słoneczną pogodę. Powoli przyzwyczajamy się do tego, że pogoda jest tu nieprzewidywalna i może się zmienić z minuty na minutę. Po śniadaniu wyruszamy w drogę. Pierwsza część do skrótu do Chileno jest prosta, są niewielkie podejścia w górę, ale niezbyt męczące i długie. Po drodze jest sporo punktów widokowych na jezioro Nordenskjold. Po rozejściu jest pierwsze podejście pod górkę. Robimy sobie dłuższy postój na łączce za górką. Oglądamy tu też piękne ptaki. Dalej droga już prawie cały czas wiedzie pod górę, ale nie stromo, raczej łagodnie. Gdy dochodzimy do głównej drogi z Laguna Amarga do Refugio Chileno cieszymy się, że szliśmy z zachodu na wschód i nie musieliśmy pokonywać tego ostrego i chyba najgorszego podejścia. Z tego też powodu ogólnie polecamy zacząć od zachodu. Po dojściu do Chileno widzimy, że turyści idą dalej do Campamento Torres.
Po wypiciu herbaty my również postanawiamy kontynuować drogę, choć dwa dni temu strażnicy w parku ostrzegali nas, że to darmowe pole namiotowe będzie zamknięte z powodu zatkanych toalet. Droga wiedzie cały czas pod górkę, ale po tylu dniach trekkingu nie odczuwamy już zmęczenia, widać, że nogi się już przyzwyczaiły do marszu. Na miejsce dochodzimy ok. 15. Jemy obiad, rozbijamy namiot i szybko kładziemy spać, bo zaczyna padać, jest zimno i pada deszcz (to było dla nas najzimniejsze miejsce, spalam w 2 śpiworach i wszystkim co miałam, czyli 3 polarach, czapce, rękawiczkach narciarskich i niezliczonych warstwach legginsów).