Frankfurt przywitał nas zimową aurą. Na lotnisku leżał świeży śnieg. Od razu mogliśmy poczuć różnicę temperatur pomiędzy Afryką a Europą. Lot do Wrocławia był trochę opóźniony, bo ze względów pogodowych samolot później wyleciał z Wrocławia. Kiedy już jednak wsiedliśmy na pokład LOT-u od razu poczuliśmy się jak w Polsce. Tylko u nas stewardesy pytają się, czy herbatę podać z cytryną czy bez. Niby taka bzdura, ale jednak wygłodniałemu trampowi po długiej podróży może się zrobić miło. Kiedy wylądowaliśmy we Wrocławiu padał okropny deszcz i wiał silny wiatr. Śniegu nie było, ale wydawało nam się, że jest strasznie ciemno i ponuro. No cóż, na słońce trzeba nam będzie jeszcze trochę poczekać.