Przed 9:00 lądujemy w Johannesburgu. Do kolejnego samolotu mamy około trzech godzin, które spędzamy na kręceniu się po lotnisku i zjedzeniu pizzy. Wolelibyśmy lecieć bezpośrednio do Kapsztadu, ale ten lot był droższy. Może dlatego, że na tej trasie lata Airbus A380, czyli największy samolot pasażerski na świecie.
Po 14:00 lądujemy w Cape Town. Byliśmy tu już sześć lat temu. Wtedy szukaliśmy autostopu z lotniska, bo busik z lotniska był dla nas zbyt drogi. Tym razem nauczeni doświadczeniem odbieramy z wypożyczalni samochód, który jest tu najwygodniejszym i często najtańszym środkiem podróżowania. Szukaliśmy taniego samochodu i dostaliśmy malutki Hyundai Atos, który będzie nam towarzyszył przez pierwszy miesiąc podróży przez RPA, Namibię i Botswanę.
Z lotniska jedziemy do centrum, gdzie zatrzymujemy się w znanym już nam hostelu Cat&Moose. Później jedziemy jeszcze zobaczyć latarnię na Green Point oraz zwiedzamy pobliski Waterfront, gdzie znajdują się dziesiątki sklepów i restauracji. Dzisiaj akurat odbywa się tu wystawa samochodów Ferrari. W afrykańskie rytmy wprowadza nas uliczny zespół, który także sprzedaje własną płytę CD.