O 9:30 jedziemy do miejsca, z którego rozpoczyna się elephant safari. Lepszą porą byłaby 8:00 albo 16:00, jednak jest tak dużo turystów, szczególnie miejscowych, którzy właśnie mieli święto Dasain, że lepsze godziny były już zajęte. Na safari wyrusza około 30 słoni, każdy z przynajmniej czterema osobami i mahoutem. Przy tak dużym tłoku nie ma się co dziwić, że zamiast nosorożców widzimy jedynie kilka jeleni i węża.
Czując pewien niedosyt po elephant safari postanawiamy wykupić canoeing + jungle walking. Dostajemy dwóch przewodników, którzy mają dbać o nasze bezpieczeństwo idąc przed i za nami. Jako broń mają długie kije, którymi najprawdopodobniej mają odganiać atakujące zwierzęta.
Wycieczkę rozpoczynamy od rejsu canoe. W pewnym miejscu wysiadamy z canoe i idziemy szukać nosorożca, którego nasz przewodnik widział tutaj kilka godzin wcześniej. Ku naszemu zadowoleniu nosorożec siedzi w jeziorku, prawdopodobnie przesiedział tam cały dzień. W tym samym jeziorku pływają także małe krokodyle. W ciszy i spokoju, aby nie drażnić nosorożca wycofujemy się i wracamy do canoe. Wysiadamy kilka minut później na drugim brzegu i rozpoczynamy jungle walking. Udaje nam się zobaczyć jelenie, małpy i ślady po tygrysie oraz niedźwiedziu (sloth bear). Wycieczkę kończymy w tym samym miejscu, gdzie rozpoczynaliśmy (Sauraha), tylko na drugim brzegu rzeki. Przepływając na drugi brzeg przez przypadek oglądamy pogoń na słoniach za słonicą, która uciekła swojemu mahoutowi.