<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2007-07-30 Tanna

Większe wybuchy wulkanu było słychać w nocy w naszych domkach. Na śniadanie (posiłki w cenie noclegu) dostajemy tylko chleb z masłem. Dzisiaj jest 27 rocznica odzyskania niepodległości przez Vanuatu. W większych wioskach odbywają się festyny, na które ściągają miejscowi z okolicznych wiosek. W tej części wyspy festyn odbywa się na placu, na początku drogi na wulkan. Impreza zaczyna się o 10:00 uroczystym wniesieniem flagi. Korowód maszeruje dookoła placu. Następnie flaga, przy dźwiękach hymnu narodowego, jest wciągana na maszt. Na krzesłach przy fladze siedzi starszyzna z okolicznych wiosek. Po przemówieniu następuje koncert lokalnego zespołu a później zawody sportowe.



Dzień niepodległości Vanuatu.


Po obiedzie idziemy do Sulphur Bay, gdzie jest wioska sekty John Frum. Miejscowi wieżą, że zbawiciel przypłynie do nich statkiem. Jesteśmy przecież na wyspie, więc ma to sens. Droga do wioski zajmuje nam trochę ponad godzinę. Po drodze przechodzimy z drugiej strony wulkanu Yasur, który posyła w naszą stronę siarkowy dym. Przy wejściu do wioski stoi pomnik z czerwonym krzyżem, który jest symbolem sekty. Większość młodych jest na festynie a w wiosce zostali tylko starsi. Poznajemy szefa wioski Izaaka. Nikt nie zna angielskiego, więc trudno się nam dogadać. Czas w wiosce leci bardzo powoli, nikt tu się nie spieszy, nic się tu nie dzieje. Oglądamy tutejszą plażę z wulkanicznym piaskiem. Za niewielką opłatą idziemy kąpać się w tutejszych gorących źródłach. Miejscowa kobieta robi w pobliżu pranie. Później kąpię się półnaga i pierze rzeczy, w które była ubrana. Wracając żegnamy się z szefem wioski i miejscowymi, dla których byliśmy chyba większą atrakcją niż oni dla nas. Po drodze mijamy ludzi, którzy właśnie wracają z festynu. Dowiadujemy się, że festyn zakończył się wcześniej, ponieważ drużyny grające w piłkę nożną pobiły się o to, kto wygrał. Podobno w ruch poszły także noże i maczety.



Dzień niepodległości Vanuatu.


Wieczorem było rozdanie nagród. Za pierwsze miejsce w piłce nożnej nagroda 5000 vatu, za kolejne worek ryżu, który jest tu głównym pożywieniem. Za pierwsze miejsce w konkursie strzelania z łuku był młotek. Brat właściciela naszego hotelu zabiera nas na kavę, czyli lokalny napój, który już próbowaliśmy wcześniej na Fiji. Podają go w lesie, przy wiosce, chyba dlatego, żeby dzieci nie widziały. Wracamy do naszego hotelu, gdzie właściciel rozpalił ognisko. Nie ma tu za bardzo co robić, więc mamy wrażenie, że gospodarz próbuje zajmować czymś gości. Chciał też wiedzieć, gdzie dzisiaj idziemy, o której wrócimy. Powiedział, że jak nie wrócimy przed zmierzchem to wyśle swojego syna, żeby nas szukał.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>