Rano jedziemy do portu (Vaitape), skąd statkiem Maupiti Express (pływa we wtorki, czwartki, soboty) płyniemy na wyspę Maupiti. W przewodniku Maupiti opisywane jest jako Bora-Bora 30 lat temu, ponieważ jest tam jeszcze bardzo mało hoteli i turystów. Rejs nie jest zbyt przyjemny. Strasznie buja a my próbujemy spać, bo jest dużo wolnych miejsc. Maupiti, podobnie jak Bora-Bora, otoczone jest małymi wysepkami (motu) i skałami, o które rozbijają się fale. Wpływamy wąskim przesmykiem między wysepkami i dopływamy do portu na głównej wyspie. Tym razem zrobiliśmy rezerwację w hotelu w droższej części wyspy, czyli na motu.
W porcie czeka na nas łódka z naszego hotelu. Zostajemy obdarowani wieńcami ze świeżych kwiatów. Płyniemy łódka na Motu Tuanai, gdzie leży Pension Poe Iti. Są tu na razie tylko cztery domki, położone w ogrodzie. Domki są rewelacyjne: nowoczesne, z werandą, klimatyzacją, lodówką i łazienką z ciepłą wodą. Wszystko jest w wysokim standardzie i czujemy się jak turyści w najdroższych hotelach (a z zeszłego roku wiemy jak wyglądają pięciogwiazdkowe hotele). Jedynym problemem jest tu bardzo droga restauracja, która nie ma żadnej alternatywy. Jednak byliśmy na to przygotowani i przyjechaliśmy tu z dużym zapasem jedzenia.