Rano jemy śniadanie i po 9:00 wyjeżdżamy minibusem (dala-dala) do Stone Town. Zostawiamy plecaki w porcie, w biurze, w którym kupiliśmy bilety na powrotny prom. Chcemy pojechać do Bwejuu, na południu Zanzibaru, zobaczyć palmową plażę. Akurat ucieka nam dala-dala numer 324. Ponad godzinę czekamy na następny, ale nie poddajemy się i o 14:00 wyjeżdżamy ze Stone Town. Około 16:00 jesteśmy w Bwejuu. Prawie cały dzień padało, ale na szczęście przestało. Okazuje się, że mogliśmy jechać dala-dala numer 310 do Paje, skąd jest tylko 3km plażą do Bwejuu. A dala-dala numer 310 kursują bardzo często. Będziemy wiedzieć na następny raz :) Z Bwejuu idziemy plażą do Paje, bo około 17:00 ma być ostatni dala-dala. Plaża jest zupełnie inna niż na północy. Nie ma skał, nie ma łódek rybackich. Plaża jest bardzo płaska, pusta, jest to bardzo mało ludzi i strasznie tu wieje. Kolor wody i piasek są super, jak na północy. Dla amatorów ciszy i spokoju mogłaby to być rajska plaża, gdyby ją trochę posprzątać. Tak jak czytaliśmy rosną tu palmy, ale i tak Nungwi nam się lepiej podoba.
Po 18:00 jesteśmy w Stone Town. Tym razem jechaliśmy tylko godzinę. Do odpłynięcia promu mamy jeszcze dużo czasu, więc idziemy zjeść frytki i miejscową zupkę. Od 20:00 wpuszczają na prom (tym razem Aziza) a my jesteśmy pierwsi, bo chcemy zająć dobre miejsca. Okazuje się, że turystów jest tylko kilkunastu, więc każdy może zająć trzy miejscową kanapę, na której się dobrze wyśpi w nocy. Resztę wolnych kanap i podłogę zajmują lokalni, którzy nie mają pewnie biletów na pierwszą klasę (obowiązkową dla zagranicznych turystów).