[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]


23.09.2004 Pulau Perhentian Kecil

Nie nastawiamy budzika, co się rzadko zdarzało. Magda została mocno pogryziona w nocy przez komary. Komary wleciały przez dziury i szpary w moskitierze. Rano jemy chleb tostowy z drzemem, który kupiliśmy jeszcze na lądzie. Okazuje się, że chleb jest częściowo pogryziony przez jakiś zwierzątko. Cały dzień schodzi nam na odpoczywaniu, czyli na opalaniu się, pływaniu w chłodnej wodzie, oglądaniu rybek i robieniu zdjęć (ponieważ plaża jest skierowana na wschód, najlepsze zdjęcia z wodą wychodzą w godzinach 13:00-15:00). Na słońcu jest bardzo ciężko wytrzymać, dlatego większość ludzi woli się opalać rankiem lub wieczorem. Za to temperatura wody jest idealna, nie za zimna, nie za ciepła, aż się nie chce wychodzić. Oglądamy też z ciekawością dwie Muzułmanki, które wchodzą w ubraniach do wody i siedzą w jednym miejscu. Rzeczywiście, w ubraniu ciężko się musi pływać :) Wieczorem idziemy na pizzę. Wszystkie restauracje mają podobne jedzenie i prawie te same ceny. Ponieważ pizza jest tylko w dwóch restauracjach, wybieramy ciekawie położoną Panoramę. Dostajemy tu, jak wszyscy klienci wieczorem, darmowe picie, ale dzisiaj pizzy nie podają, więc idziemy do konkurencji. W drugiej restauracji czekamy 45 minut na pizzę (11RM). Pizza jest dobra, ale mała, więc idziemy jeszcze na spaghetti (7RM) w naszym Moonlight. Wieczorem okazuje się, że mam spalone ramiona, bo się nie pokremowałem, podczas gdy poszedłem z aparatem polować na ładne zdjęcia.



Zdjęcia z Pulau Perhentian Kecil.


[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]