[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]


07.09.2004 Vientiane-Luang Prabang

Tyle czasu spaliśmy i nudziliśmy się wczoraj w autobusie, że sami budzimy się o 7:00. Już wczoraj zauważyliśmy, że Wietnam i Laos znacznie się różnią. Laos jest dużo biedniejszy, co widać po stanie dróg i domach przy drodze. Jest też mało zaludniony, co objawia się prawie pustymi drogami i szczególnie brakiem motocykli utrudniających jazdę w Wietnamie. Motocykle pojawiły się dopiero w Vientiane, które jak na stolicę jest bardzo małe, bo mieszka w nim tylko 150.000 ludzi. Zauważyliśmy także, że ludzie nie są tu tacy natarczywi jak w Kambodży czy Wietnamie, bo nie próbują czegoś sprzedać za wszelką cenę, co jest miłą odmianą. Wypożyczamy rowery za 0.5$/os. i zwiedzamy miasto. Do południa zwiedziliśmy większość interesujących miejsc a od 12:00 zaczyna się godzinna sjesta. Dzisiaj widzieliśmy dużo mnichów, o których prawie zapomnieliśmy w Wietnamie. W Vientiane jest bardzo mało turystów, a większość których spotkaliśmy, przyjechała z nami autobusem. Skończył się też okres z biurami podróży, przez które wszystko było zaplanowane. Po tym co wyczytaliśmy w przewodniku LP i relacjach osób, które tam były, postanowiliśmy ominąć Vang Vieng, aby zyskać jeden dzień więcej na Tajlandię lub Malezję. Chcemy po południu jechać od razu do Luang Prabang. Dochodzimy do miejsca, gdzie według przewodnika jest dworzec autobusowy, ale okazuje się, że został przeniesiony (około 1 km dalej). Miało też być 7-8 autobusów dziennie, ale większość odjeżdża rano i musimy czekać od 13:30 na autobus o 16:00. Gdybyśmy znali rozkład autobusów, pojechalibyśmy w tym czasie do Parku Buddy (a zdjęcia innych turystów pokazują, że naprawdę warto), do którego autobusy odjeżdżają z centrum. Dowiedzieliśmy się też, że podróż ma trwać 11 h, zamiast 7-8 podanych w przewodniku LP. Dobrze, że wiemy to przed wyjazdem. Z braku zajęć zjedliśmy obiad i zrobiliśmy zakupy. Po 16:00 wyjechaliśmy w stronę Luang Prabang autobusem, który był cały obładowany różnymi towarami, znowu kartony przez środek autobusu a na dachu materace (autobus był przez to dwa razy wyższy, ale to nie problem, bo Laosie nie ma mostów :) Oczywiście klimatyzacji też nie było, widocznie takie autobusy to w Laosie standard.



Pha That Luang i Arc de Triomphe.


[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]