Wstaliśmy jak zwykle wcześnie, bo o 7:30 mieliśmy śniadanie a o 8:00 wyjazd autobusem do portu. Popłynęliśmy z Cat Ba do Halong City a stamtąd autobusem do Hanoi. Program był ten sam co dwa dni temu, tylko że podróżowaliśmy w drugą stronę i nie zwiedzaliśmy jaskiń. Skały już nam spowszechniały, więc jedynie odpoczywamy na statku po wczorajszym trekkingu. Z całej podróży najciekawszy okazuje się przystanek między Halong City a Hanoi, podczas którego znajdujemy w sklepie czekoladę Goplany "Klasyczna Gorzka" za 20000d (dwa razy drożej niż u nas :) W Hanoi jesteśmy koło 17:00. Następnie zamierzamy pojechać autobusem do stolicy Laosu - Vientiane. Ma to być nasza najdłuższa trasa, nie w kilometrach, ale patrząc na czas jazdy. Na Thorn Tree (lista dyskusyjna Lonely Planet) ludzie ostrzegali, żeby samemu nie przekraczać granicy z Laosem, bo strasznie naciągają a nawet rabują w przygranicznych miejscowościach. Dlatego decydujemy się na bezpośredni autobus. Cena waha się między 12$ a 35$, zależnie od biura podróży, ale na zdjęciach jest ten sam autobus (ma jechać 14-20h). Kupiliśmy bilet za 14$, bo kobieta w biurze wyglądała na godną zaufania. Powiedziała, że autobus musi jechać 18-20h, ale w przeciwieństwie do innych biur, nie musimy się na granicy przesiadać w inny autobus. Bilet kupiliśmy dwa dni wcześniej, razem z wycieczką na Cat Ba. Dzisiaj wieczorem o 19:30 wyjeżdżamy do Vientiane. Dostajemy super autobus z działającą klimatyzacją, dużo wolnych miejsc (można spać na kilku fotelach). Dają nam nawet gratis małe butelki wody. W takich warunkach można podróżować. Po kilku godzinach jazdy dojeżdżamy do Vinh, który okazuje się miejscem przesiadek na autobusy do HCMC (przez Hue), Vientiane i Hanoi. Gdy inne autobusy odjeżdżają, my czekamy na autobus do Laosu. Dobrze, że są jacyś inni turyści, bo jesteśmy gdzieś na peryferiach o 2:00 w nocy. Po pewnym czasie pojawia się autobus bez klimatyzacji, załadowany nawet na dachu, gdzie też biorą nasze plecaki. Sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej, gdy wsiadamy do środka. Cały tył autobusu wygląda jak spory magazyn a pod wszystkimi siedzeniami rozłożone jest w sumie kilkadziesiąt kartonów tworzących drugą podłogę. Problem jest taki, że oprócz tego, że odległość między siedzeniami jest niewielka to jeszcze nie ma miejsca na nogi, bo pod nogami stoją kartony. Niektórzy ludzie wolą siedzieć na kartonach w środku autobusu (w przejściu między siedzeniami). Podróż a szczególnie nocleg w tym autobusie nie zapowiada się rewelacyjnie. Wszystkie wycieczki w Wietnamie były dobrze zorganizowane, ale ten przejazd to wielkie oszustwo. Biura podróży widzą, że turysta wyjeżdżający z Wietnamu już do nich raczej nie wróci ze skargą, ale ich zachłanność pozostawia niemiłe wspomnienia z wyjazdu z Wietnamu. Pamiętamy, że tylko w jednym biurze proponowano nam dwa autobusy do Vientiane (zwykły za 13$ i government bus za 18$, który miał jechać 17h i nie miało być przesiadek). Gdybyśmy wiedzieli, że tak będzie wolelibyśmy dopłacić, jednak nie jesteśmy nawet pewni, czy taki autobus istnieje (trzebaby było sprawdzić na dworcu autobusowym w Hanoi a my nie byliśmy ani razu na dworcu autobusowym podczas naszego pobytu w Wietnamie).