W Tajlandii poziom życia jest zbliżony do Polski. W Kambodży widzi się biedę, ludzie żebrzą na ulicy. Oprócz kambodżańskiej waluty - rieli, można tu płacić także dolarami. 1$ ma wartość równą 4000r (rieli). Gdy coś kosztuje 2500r, można dać jednego dolara i otrzymać 1500r reszty. Najciekawsze jest to, że widzieliśmy jak miejscowi płacili dolarami. Za wszystko tu ludzie chcą, żeby płacić w dolarach. Ceny za hotel były w dolarach. Rano kupiliśmy bilety na łódź do Phnom Penh, bo ma płynąć 6 godzin, czyli krócej niż 14 godzin jazdy. Jakoś dróg już przetestowaliśmy i chyba wszyscy wolą zapłacić 20-25$ (nas kosztowało 22$, zależy za ile dni chce się płynąć) za łódkę, niż jechać samochodem. Bardzo drogo, ale nie ma wyboru i oni o tym wiedzą. Zresztą musieliśmy też zapłacić 10$ za wynajęcie tuk-tuka na całodniowe zwiedzanie Angkor Wat, ponieważ świątynie są w odległości kilkudziesięciu kilometrów. Wstęp do Angkor Wat też był w dolarach, a dokładnie 20$/os. Angkor Wat jest to kompleks buddyjskich świątyń, które zostały setki lat temu porzucone przez ich budowniczych a odnalezione dopiero w XIX wieku. Świątynie są położone w dżungli i są zupełnie inne o tych w Ayuttaya, które powstawały mniej więcej w tym samym czasie. Rok temu zwiedzaliśmy Meksyk, Belize i Gwatemalę. Położenie świątyń w dżungli oraz ich budowa z kamienia nasuwa skojarzenie z Tikal w Gwatemali. Porównując styl życia ludzi, środki transportu, Tajlandia wydaje się bardzo podobna do Meksyku. Za to Kambodża jest dla Tajlandii jak Gwatemala, biedny sąsiad Meksyku. Po wjeździe do Gwatemali też się skończył asfalt i zaczęła droga szutrowa. Od rana do wieczora zwiedzamy Angkor Wat. Chcemy zobaczyć wszystkie główne świątynie w jeden dzień, podczas gdy większość turystów przeznacza na ten cel dwa lub trzy dni. Udaje nam się zrealizować plan zwiedzania "little circle" z kilkoma dodatkowymi świątyniami (warta polecenia jest Ta Prohm, która jest cała porośnięta drzewami, których korzenie oplatają świątynie - stąd jest też okładka Lonely Planet Cambodia). Gdy się zaczęło ściemniać wróciliśmy do głównej świątyni, czyli Angkor War, która jest bardzo fotogeniczna, zwłaszcza przy wschodzie słońca. Na początki zwiedzania wszystkie świątynie wydają się inne, ale po zobaczeniu kilku, widać podobieństwa do poprzednich. Zwiedzanie wszystkiego w jeden dzień jest szybkie, ale gdybyśmy mieli rozłożyć to na dwa dni byłoby nudne (i droższe o tuk-tuka za 10$ i dwa bilety wstępu po 20$).