[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]


20.08.2004 Bangkok-Ayuttaya

Wstajemy z samego rana, żeby zdążyć przed otwarciem Pałacu Królewskiego o 8:30. Pałac Królewski (wstęp 200B), gdzie znajduje się wiele świątyń, robi na nas duże wrażenie, ale nie było warto czekać, aby zobaczyć Szmaragdowego Buddę. Zwiedzanie całości zajmuje nam ponad 2 godziny. Przed południem jedziemy autobusem miejskim na Terminal Północny. Dojeżdża się tam dwoma autobusami numer 7 i 33, podróż zajmuje około 1h. Tutaj przewodnik Pascala (tłumaczenie Lonely Planet) się nie popisał, bo musieliśmy się sami tego dowiedzieć. Stamtąd mamy od razu autobus (45B/os.) do Ayuttaya.


Pałac Królewski w Bangkoku.


W Ayuttaya jesteśmy po 2h. Szybko znajdujemy hotel w okolicach dworca (200B), a raczej ulicy, na której stoją autobusy. W mieście jest kilkadziesiąt świątyń buddyjskich (wat), ale większość to ruiny, albo nic ciekawego, biorąc pod uwagę fakt, że się zwiedza kilkunastą podobną świątynie. Postanawiamy na początku pójść do Wat Na Phra Mane, bo jest czynny tylko do 16:30. Polecamy też Wiharm Phra Mongkol Bopit i Wat Phra Si Sanphet, które wyróżniają się na tle innych. Wieczorem postanowiliśmy udać się do kafejki internetowej, która była podobna do naszych z wyjątkiem tajskiego alfabetu (krzaki) i butów przed wejściem. Powoli przyzwyczajamy się do tutejszych zwyczajów ściągania obuwia. Zwyczaj ten jest też stosowany w krajach arabskich, przed wejściem do meczetu. Sposób modlenia się, siedząc na podłodze, jest nawet podobny, tylko nie ma tu tych częstych pokłonów. Bardzo podobają nam się podziękowania (dziękuje=sabadi) za zakup/zapłatę w formie ukłonu głowy wraz z dłońmi złożonymi razem, jak u nas do modlitwy. Wydaje się, że jest to podziękowanie wraz z wyrazem szacunku dla nas, albo nawet błogosławienia nas w imieniu Buddy.



Ayuttaya: Wat Phra Si Sanphet i kafejka internetowa.


[<< poprzednia strona] [strona główna] [następna strona >>]