Pierwszym miejscem naszej dzisiejszej podróży był grób Hioba, który podobno pochodził z regionu Dhofar. Na miejscu jest niewielka tablica informacyjna wskazująca na miejsca w Starym Testamencie i Koranie wspominające ten fakt. Sam grobowiec jest typowy dla kultury muzułmańskiej i mieści się w niewielkim domku. Stamtąd pojechaliśmy na punkt widokowy na zieloną dolinę i wzgórza. Obrazek jak z innego kraju. Aż ciężko uwierzyć, jak w jednym momencie przechodzi się tu z klimatu pustynnego na klimat tropikalny.
Następnie pojechaliśmy do źródła Ayn Ayuoon. Tu byliśmy całkiem sami a krajobrazy były już znacznie bardziej kojarzące się z Omanem. Miejsce to nie jest z pewnością często odwiedzane przez turystów i dlatego jeszcze dziewiczo piękne (brak było nawet wszędobylskich śmieci). Zupełnie inny charakter miało kolejne źródło, do którego pojechaliśmy Ayn Razat. Tutaj nie tylko znajdowało się zagospodarowane źródło, w którym Omańczycy się kąpali, podczas gdy ich żony z dziećmi siedziały na brzegu lub w cieniu drzew, ale także była mała jaskinia i ładnie zadbany park-ogród. Widać, że miejscowi przyjeżdżają tu na weekendy, aby odpocząć.
Następnie zmieniliśmy wybrzeże i pojechaliśmy w stronę granicy z Jemenem do Mughsayl, gdzie przy ładnej plaży i pięknych klifach znajdowała się ciekawa skała i blowholes, z których wybuchała woda wyrzucana przez morze. Samo zjawisko było nam już dobrze znane z Karaibów, ale tutaj dodatkowo było niesamowite położenie.
Ponieważ był piątek pełno było tu miejscowych rodzin, które przyjechały na piknik. Najliczniejsze były rodziny pochodzenia indyjsko-pakistańskiego jak mniemamy. Te poza prowiantem przywiozły ze sobą nawet dywany do siedzenia. Stamtąd pojechaliśmy dalej w stronę granicy z Jemenem, zatrzymując się po drodze na licznych puntach widokowych na klifach.
Naszym ostatnim celem w tym kierunku była plaża Fazayah. Aby się do niej dostać trzeba było zjechać ponad 1000 metrów w dół po szutrowej drodze. Pomimo tego było warto, gdyż były to jedne z najładniejszych widoków w całym Omanie. Po południu wróciliśmy do Salalah i zwiedziliśmy wykopaliska archeologiczne Al Baleed z bardzo ciekawym muzeum Frankincense Land, Pałac Sułtana, suk Al Hasn, których chyba nawet lepiej mi się podobał niż ten w Muscacie. Dzień uwieńczyliśmy prawdziwą włoską pizzą w ipizza, która stanowiła dobrą odmianę od kuchni indyjskiej i arabskiej.