<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2015-02-08 Bridgetown, Barbados

Ostatniego dnia podróży zdecydowaliśmy się na wykupienie wycieczki na statku, gdyż o 14 mieliśmy już autobus na lotnisko. Z możliwych opcji wybraliśmy snorkeling z żółwiami. Przy okazji mogliśmy zobaczyć w jaki sposób wygląda organizacja wycieczek dla pasażerów statku. Chętnych było wielu, ponieważ w porcie były 4 różne, duże statki i wszyscy w tym samym momencie zaczynali wycieczki. Na szczęście pracownicy statków kierowali do poszczególnych autobusów wg nazwy wycieczki.



Statek Norwegian Breakaway oraz snorkeling


Podróż autobusem okazała się bardzo krótka, bo wszystkie wycieczki morskie zaczynały się z portu obok, gdzie można też dojść na pieszo. Tutaj też można by było kupić tą samą wycieczkę bez pośrednika. Zostaliśmy dość ciasno zaokrętowani na statek i wypłynęliśmy. Płynęliśmy wzdłuż wybrzeża na północ. Po drodze mijaliśmy fabrykę rumu, wille bogaczy i najdroższą restaurację na wyspie.



Pływanie z żółwiami


Po godzinie dopłynęliśmy na miejsce snorkelingu. Jeden z pracowników statku wszedł pierwszy i rozpoczął karmienie żółwi. Żółwi widzieliśmy 4 sztuki. Można było do nich podpłynąć blisko, niektórzy nawet je dotykali, choć było to zabronione. Przeżycie zaliczylibyśmy do bardzo pozytywnych, gdyby nie fakt, że było tak dużo ludzi. Dodatkowo na to samo miejsce napływały kolejne łódki, widać, że wszyscy przyjeżdżają w to samo miejsce. Żółwie były bardzo ładne, duże, widać, że są przyzwyczajone do ludzi, ale żyją na wolności i odpływały, gdy poczuły się zmęczone.



Sprzęt do snorkelingu oraz pobliska plaża


W drodze powrotnej na statku rozkręciła się impreza. Leciała karaibska muzyka, polewano rum i inne napoje, można było się opalać lub tańczyć. Około 12 wróciliśmy na statek. Wykąpaliśmy się w saunie, zjedliśmy obiad i wyjechaliśmy na lotnisko. Trochę za szybko zabrali nas ze statku, tym bardziej, że lotnisko nie jest zbyt duże a tłok był niezły. Nudziło nam się bardzo przez te 3 godziny oczekiwania na samolot. Obejrzeliśmy ostatni zachód słońca nad Barbadosem i odlecieliśmy już w ciemnościach Dreamlinerem do Anglii.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>