Dominika zrobiła na nas wszystkich największe wrażenie. To bardzo górzysta wyspa, zielona, pełna atrakcji dla turystów kochających przyrodę. Zdecydowanie nie byliśmy w stanie zobaczyć jej najważniejszych atrakcji w ciągu jednego dnia. Trzeba tu będzie przyjechać w przyszłości na dłużej. Nasz dzień zaczęliśmy od podróży do Emerald Pool. Po drodze wjechaliśmy w dający cień i przyjemny odpoczynek las deszczowy.
Dojeżdżamy tam jako pierwsi turyści, więc miejsce mamy praktycznie całe dla siebie, bo dopiero po chwili dołącza do nas czwórka turystów. Droga do wodospadu wiedzie wśród pięknej zieleni i jest łatwa oraz krótka. Na miejscu widzimy niewielki basen z jaskinią i wodospadem. Do wody można wejść popływać, co polecamy każdemu, gdyż woda jest odświeżająca, czysta, ale nie tak zimna jak można by było się spodziewać. W drogę powrotną udajemy się drugą trasą przez punkty widokowe na las deszczowy i Atlantyk.
Stamtąd jedziemy do drugiej części Parku Narodowego Morne Trois Pitons do Trafalgar Falls. To dwa wodospady, zwane „mama” i „tata”, gdyż jeden jest większy, a drugi mniejszy. Widoki są piękne. Tu również można się kąpać, tyle że nie bezpośrednio pod wodospadem jak przy Emerald Pool, tylko nieco niżej w biegu rzeki. Przy wodospadach płynie także gorąca rzeczka, która tworzy ciepłe źródła, w których dość długo się pomoczyliśmy.
Poziomów basenów jest kilka, są bardzo naturalne, można z nich mieć widok na jeden z wodospadów. Wracamy do Roseau i jedziemy do Botanic Gardens. Przy roślinności jaką widzieliśmy na tej wyspie park nie robi na nas wrażenia, również papugi zachwalane w przewodniku przetrzymywane są w klatce. Następnie idziemy pieszo do katedry, która jest w trakcie remontu i nie można wejść do jej środka. Robimy także zakupy na miejscowym targu warzywno-owocowym (mango, z których słynie wyspa oraz marakuje).