Po śniadaniu idziemy na dwie godziny na plażę. Wyprowadzamy się z hotelu i idziemy złapać bemo na lotnisko. Po drodze zwiedzamy chińską świątynię, którą zauważyliśmy dwa tygodnie temu. Tym razem lecimy Air Asia, największą tanią linią lotniczą w Azji. Obsługa jest w porządku, samolot jest nowy. Dziwi nas trochę open-sitting, czyli brak przydziału miejsc. Dlatego, gdy wzywają na boarding wszyscy rzucają się, żeby zająć dobre miejsca.
Lądujemy w Kuala Lumpur, na terminalu dla tanich linii lotniczych (LCCT). Na lotnisku kupujemy bilet na shuttle do Chinatown. Autobus jedzie szybko, ale na przedmieściach są korki. W Kuala Lumpur autobus rozwozi też turystów po różnych hotelach, dlatego w Chinatown jesteśmy dopiero po dwóch godzinach od wyjazdu. Znajdujemy nocleg i jedziemy metrem pod Petronas Twin Towers. Chcieliśmy poprawić zdjęcia po zachodzie słońca, ale jesteśmy już za późno. Poza tym zaczyna padać deszcz, tak jak trzy lata temu. Wracamy i idziemy na kolację u Chińczyka w Chinatown. Spacerujemy także Petaling St, które wieczorem staje się wielkim targiem, na którym można kupić wszystko, a szczególnie podróbki ubrań i zegarków znanych firm.